Następnego
dnia, jak tylko wyszedł z autokaru od razu skierował się do swojego auta. Szybko odjechał z parkingu i kierował się do
domu.
Co jest tak
ważnego? Co chce mu powiedzieć jego ukochana?
Wszedł
szybko do domu, kładąc torbę w przedpokoju. Poszedł do salonu skąd dobiegał
odgłos włączonego telewizora. Zobaczył jak jego żona śpi, okryta kocem. Podszedł do niej i delikatnie musnął jej
usta, powodując tym samym przebudzenie pani Casillas.
- Już jesteś
– powiedziała, uśmiechając się delikatnie.
- Więc co
chciałaś mi powiedzieć? – usiadł obok niej i spojrzał na nią wyczekująco.
Wzięła jego
dłoń w swoje i spojrzała mu w oczy.
- Iker,
zostaniesz tatą – uśmiechnęła się i czekała na jego reakcję.
- Naprawdę?
– powiedział po chwili, a kiedy ona przytaknęła, wpił się w jej usta coraz bardziej się uśmiechając.
W tym
momencie był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Kryzys małżeński pokonany a
na dodatek zostanie ojcem.
- Ktoś już
wie? – zapytał się, wciąż szeroko się uśmiechając. Ona pokręciła głową.
- Pojedziemy
do moich rodziców w ten weekend, co ty na to, a za tydzień do twoich rodziców.
- Świetny
pomysł, ale czy dostaniesz tyle wolnego?
- Już się o
to nie martw – ucałował jej czoło i udał się do łazienki, by wziąć prysznic.
Mijał
tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem a Iker dbał o swoją żonę jak
najlepiej tylko potrafił. Wyręczał ją w każdej możliwej sytuacji, starał się.
Nie
spodziewała się tego po nim, że będzie aż tak bardzo w to wszystko
zaangażowany.
Robił
wszystko by dogodzić swojej żonie, wysłuchiwał narzekań, był cierpliwy.
Nie raz
żałowała słów wypowiedzianych, jednak on wszystko znosił.
Zdecydowanie
byli sobie pisani
Po
dziewięciu miesiącach na świat przyszedł mały chłopczyk, którego nazwali Xavier
Casillas de Silva.
Od samego
początku Iker wiedział, że coś będzie nie tak, że coś się wydarzy.
Jego
ukochana Diana nie przyjmowała do wiadomości, że urodziła synka. Bała się go
nakarmić.
Kiedy
została wypisana do domu, była obojętnie nastawiona do Xaviera, kiedy sam
bramkarz wprost za nim szalał. Diagnoza lekarza była jednoznaczna – szok
poporodowy, który musi sam minąć.
Kiedy jego
żona leżała w łóżku, on gotował, sprzątał i zajmował się dzieckiem.
Nie raz
myślała sobie co z niej za matka, płakała Ikerowi w ramię, jednak on cierpliwie
powtarzał, że to nie jej wina, że tak się po prostu zdarza.
Kilkanaście
dni po narodzinach małego Xaviera, Diana wstała z łóżka i zrobiła sobie
herbatę. Z kubkiem gorącej cieczy stanęła
w progu pokoju ich dziecka i patrzyła na swojego męża, który troskliwie
opiekuje się maluchem. Odwrócił się do niej i uśmiechnął delikatnie.
- Jest taki
słodki – powiedziała, powstrzymując łzy. Była na siebie zła, że nie zdołała być
od razu przy swoim dziecku.
- Chcesz
potrzymać? – zapytał Iker i podszedł do żony.
- Nie wiem
czy potrafię – odpowiedziała smutno, odkładając kubek.
- Potrafisz.
– podał jej ich dziecko i objął Dianę.
- Iker, ja
ciebie bardzo przepraszam. Jestem okropna…
- Nic się
nie stało skarbie. – ucałował jej skroń- Widzisz, Xavier się nawet uśmiecha.
________
Ten szok poporodowy od samego początku był w planach. To była w sumie podstawa tego, że w ogóle to opowiadanie powstało! ^^
Dziękuję, że kilka z Was tu było. Kończę przygodę z moim ukochanym bramkarzem. Może jeszcze coś kiedyś o nim napiszę :)
Teraz będę TUTAJ - O Marcu Bartrze, znowu :) serdecznie zapraszam :) i do zobaczenia tam!