wtorek, 18 marca 2014

01. High hopes



Dwa lata później


Wyszli z samochodu, zakładając na nos ciemne okulary. Nie chcieli zostać zauważeni w takim miejscu, jaką była poradnia małżeńska. Potrzebowali pomocy i każdy to już wiedział. Prasa przypisywała im nawet, że już są rozwiedzeni. Oboje nigdy nie sądzili, że będą w tak krytycznej sytuacji.
Kiedy podeszli pod drzwi poradni, Iker ją wyprzedził i otworzył jej drzwi. Pomimo, że było źle, on wciąż traktował ją jako tą jedyną. Był cały czas dżentelmenem. Uśmiechnęła się do niego i weszła, a on tuż za nią. Szli obok siebie, ale jak zupełnie obcy sobie ludzie. Nie trzymali się za ręce jak kiedyś. On jej nawet nie objął w pasie.
Usiedli w poczekalni, zdejmując okulary z nosa. Usiedli na dwóch różnych kanapach, nie patrząc nawet na siebie. Każdy z nich zastanawiał się, co doprowadziło ich do takiego miejsca?
Kłótnie.
Brak zaufania.
Praca.
Nie wytrzymywali ciągłych spięć w domu, dlatego poświęcali się pracy. On na boisku trenował od rana do nocy, a ona w swojej firmie dekoratorskiej siedziała całymi dniami.
Kiedyś byli parą idealną. Teraz? Prawie nic z tego nie zostało.
Kiedy z gabinetu wyszła para, od której aż biło miłością, spojrzeli na siebie. Oboje pomyśleli, że też by tak chcieli.  Zostali poproszeni o wejście do środka. On przepuścił ją pierwszą i wszedł tuż za nią, zamykając za sobą drzwi. Usiedli na kanapie, obok siebie jednak zachowując pewien dystans od swoich ciał.
- W czym mogę państwu pomóc? – kobieta w wieku czterdziestu ośmiu lat usiadła na swoim fotelu i spojrzała na piłkarza i jego żonę.
- Nie dogadujemy się tak jak kiedyś. Wciąż się kłócimy, nawet kiedy jesteśmy po za domem – zaczął Iker, patrząc na swoją małżonkę, której dwa lata wcześniej wyznał miłość aż do śmierci. Gdzie to wszystko się podziało?
- Rozumiem. W takim razie, zaczynajmy od początku. Rozmawiacie ze sobą w domu? O czymkolwiek?
Oboje zgodnie przytaknęli. Kiedy wracali do domu pytali się jak tam u drugiego w pracy, czy obejrzą jakiś film. Kiedy zaczynali jakiś poważniejszy temat, zwykle kończyło się to kłótnią, trzaskaniem drzwiami i nocowaniem u przyjaciół.
- Wychodzicie gdzieś razem? Jakieś spotkanie albo chociaż do parku?
Pokręcili głowami. Nie potrafili ze sobą normalnie rozmawiać, a co dopiero wyjść gdzieś na świeże powietrze.
- W takim razie, zalecam, abyście państwo przychodzili osobno, póki co. Chciałabym wysłuchać obu stron, bez obecności drugiej osoby.  Za kilka miesięcy zobaczą państwo tego efekty. – uśmiechnęła się do nich. Kochali się i gdzie to wszystko zniknęło?
Umówili się na spotkania, oczywiście na te, na które mieli przyjść osobno i dostali po zeszycie. Spojrzeli pytająco na terapeutkę.
- Zapisujcie w nich wszystko co wam się nie podoba w zachowaniu, stylu bycia drugiej osoby. Będziemy to omawiać i potem coś z tym robimy, dobrze?
Oboje znów przytaknęli. Wyszli z poradni i skierowali się do auta. Oboje wsiedli i ruszyli w drogę do domu.
- Podjedź jeszcze do marketu. Muszę kupić parę rzeczy- poprosiła, a on przytaknął. Ona kątem oka zerkała na niego. Tak bardzo lubiła patrzeć jak prowadzi samochód w takim skupieniu.
Kiedy kilka minut później zatrzymał się pod marketem, ona wysiadła i spojrzała na niego.
- Nie pójdziesz ze mną? – spytała, schylając się.
- Nie chcę mi się. Poczekam tu. – odpowiedział, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem.
- Tego w tobie nienawidzę. Wiecznie ci się nic nie chce, wiecznie jesteś zajęty! – wrzasnęła i czuła jak w jej oczach zbierają się łzy. – Nasze małżeństwo się psuje, a ty nic nie robisz w tym kierunku!
- Jak nie? Przecież pojechałem z tobą do tej poradni, czego jeszcze oczekujesz?! – podniósł głos i zacisnął mocniej ręce na kierownicy.
- Odrobiny zaangażowania w to wszystko. – powiedziała szeptem, ale na tyle głośno by usłyszał. – Jedź do domu, nie chcę cię teraz widzieć – dodała i trzasnęła drzwiami. Wytarła łzy spływające po jej policzku i szybkim krokiem udała się do wejścia marketu.
On odjechał z parkingu z piskiem opon. Wciąż w głowie miał jej słowa.
On się nie angażuje w ratowanie ich małżeństwa?
Śmiechu warte.
________
a więc mamy pierwszy rozdział. Niezbyt miły ale cóż :D nie może być przecież idealnie, prawda?

3 komentarze:

  1. Okej XD Jak tak wyglądają małżeńskie kłótnie, to ja dziękuje, wolę zostać starą panną. Powoli zaczynam rozumieć moją matematyczkę.
    Chyba rzeczywiście między nimi źle, skoro kłócą się o takie głupoty. Przynajmniej robią jakiś krok w kierunku poprawy ;3
    pozdrawiam i czekam na nowość <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurde, no racja, nie za fajnie się zaczęło. Chociaż, w małżeństwach kłótnie to chleb powszedni... Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż tak z nimi źle? ;/
    Iker, wystarczy włożyć choć troszeczkę więcej siebie w to wszystko.
    Mam nadzieję, że jakoś pomiędzy nimi to się wszystko ułoży :)
    Czekam na dwójkę! :)

    OdpowiedzUsuń