piątek, 4 kwietnia 2014

02. Someday, somehow



Kiedy wróciła do mieszkania jego znowu nie było. Zaczęła rozpakowywać zakupy, myśląc dlaczego tak źle między nimi jest?
Od dawna domyślała się, że Iker ją zdradza. Nie było pomiędzy nimi tej chemii, która kiedyś ich połączyła. Znalazł to coś u innej kobiety i nic na to nie mogła poradzić. Ostatnia deska ratunku to właśnie była ta terapia małżeńska.
Zaczęła gotować obiad, kiedy do mieszkania wszedł Iker. Nawet się z nią nie przywitał. Zdjął buty i zamknął się w pokoju gościnnym, który od jakiegoś czasu zajmował.  Zmniejszyła ogień pod gotującym się ryżem i wycierając ręce w fartuszek, poszła do niego. Weszła, cichutko pukając w drzwi. Widziała jak leży na łóżku z laptopem na kolanach.
- Iker, porozmawiajmy – powiedziała łagodnym tonem, siadając na skraju materaca przykrytego prześcieradłem i kołdrą.
Odłożył laptopa i usiadł naprzeciwko niej.
- Nie potrafię tak żyć. Za bardzo cię kocham, by ciągle się kłócić. Płaczę po nocach, a ty masz to gdzieś. Nie liczysz się już ze mną ani z moimi uczuciami. Z każdym dniem oddalamy się od siebie coraz bardziej…Powiedz mi, zdradzasz mnie? Nie będę krzyczeć ani wyzywać. Chcę znać prawdę. Chcę wiedzieć czy ta terapia będzie miała jakikolwiek wpływ na to wszystko. Czy naprawdę chcesz to wszystko ratować. – powiedziała cicho, patrząc w jego brązowe tęczówki, które kiedyś były roześmiane i szczęśliwe.
Przez dłuższą chwilę milczał.
- Owszem, znalazłem pewną kobietę – odpowiedział, a jej serce pękło. Spodziewała się tego. – Ale zerwałem z nią  wszelkie kontakty.  Chcę ratować nasze małżeństwo. Nie po to się starałem ponad półtora roku o ciebie, by to wszystko zaprzepaścić. – w pewnym sensie poczuła ulgę, ale czy teraz mogła mu ufać? Zdradził ją.
- Rozumiem. – pociągnęła nosem i wytarła łzę z policzka.- Za chwilę będzie obiad.
Wyszła z jego pokoju, cicho drzwi za sobą zamykając. Wiedział jak czuła się teraz, po wyznaniu tej bolącej prawdy. Sam czuł się z tym źle, ale jak każdy facet musiał odreagować w jakiś sposób swoje problemy. Znalazł idealną do tego dziewczynę i to wszystko tak samo się zaczęło sypać jak domek z kart. Nie mógł powiedzieć, że nie kocha już Diany. Zadomowiła się w jego sercu na stałe.  Były problemy między nimi, o których nie potrafił otwarcie porozmawiać, a ona miała prawo się wkurzać i wszczynać kłótnie.
Tak bardzo było mu źle, że to praktycznie z jego winy wszystko co budowali dotychczas poszło w siną dal. Zniszczył nie tylko swoje życie, ale i jej – osoby, którą kocha, prawda?
Wyszedł z pokoju i skierował się do kuchni, gdzie jego żona przygotowywała risotto, które on tak uwielbiał w jej wykonaniu. Chciał do niej podejść, objął w pasie potem przytulić i pocałować, jednak się powstrzymał. Diana dowiedziała się prawdy i z pewnością jej by się to nie spodobało.
Usiadł przy stole i obserwował ją. Kiedy podała do stołu, powiedziała mu smacznego i wyszła z kuchni.
- Diana, a ty nie jesz? – zatrzymał ją w progu, a ona pokręciła głową.
- Ode chciało mi się jeść – odpowiedziała smutnym głosem i odwróciła głowę.
- Diana, ja przepraszam – powiedział i podszedł do niej. Złapał jej podbródek i uniósł trochę wyżej by móc spojrzeć w jej oczy.
- Za co przepraszasz? Za to, że przestałeś się ze mną liczyć, czy może za to, że przestałeś kochać? A może za zdradę?
- Za wszystko! Popełniłem błędy i żałuję tego. Zrobię wszystko co  w mojej mocy by to uratować, jasne? – patrzył jej głęboko w smutne oczy – Naprawię to. Będzie jak dawniej.
Chciał ja przytulić jednak ona się odsunęła. Spodziewał się takiej reakcji.
- Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę – powiedziała i ubierając buty, wyszła z ich mieszkania, które razem wybrali i kupili.
Czuł się paskudnie. Nie mógł nawet przytulić własnej żony, przez głupotę jaką zrobił.
Jest ich dwoje więc każdy powinien się nawzajem wspierać, a on? On ukrywał wszystko w sobie i doprowadził do takiego obrotu sytuacji.
Chciał zadzwonić do byłej kochanki, ale nie potrafił.  Miał ratować małżeństwo i musiał odmówić sobie takiej przyjemności. To on miał zacząć naprawiać ich życie, od siebie samego. Głośno westchnął i wrócił do kuchni, samotnie jedząc risotto swojej żony.
________
Wiecie co? Lubię to opowiadanie, pomimo, że nieco zepsułam swoją pierwotną koncepcję to i tak je lubię.
Bo jest tu Casillas, jakiego nie znamy :) 
szkoda, że jest tu Was tak mało ;c

4 komentarze:

  1. Powiedz że jego kochanka nie miała na imię Sara. Proszę.
    Carbonero to wysłanniczka piekieł i jeżeli to naprawdę ona, to okropnie tutaj jeszcze namiesza.
    Proszę, powiedz że to nie ona XD
    ale ja męczę...
    Fajny rozdział, podobają mi sie strasznie te przemyślenia Ikera. Rzeczywiście takiego to go jeszcze nikt nie zna! :D
    Pozdrawiam i czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurde, dzieje się. Niby szczęśliwe małżeństwo, ale Iker... rzeczywiście nie znamy go takiego. A mogło się wydawać, że jest taki kochający i wierny... a tu niespodzianka. Czekam na kolejny ;*
    PS. Zapraszam na prolog: http://una-obsesion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Iker i kochanka! O niebiosa, wstydźcie się za swojego niedobrego El Santo!
    Posypało się u nich, faktycznie i na dodatek Diana dowiedziała się o zdradzie!
    Będzie źle, ale miejmy nadzieję, że z czasem się polepszy!
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie poznaje Ikera, nie wydawał się być taki a tu takie coś ;(
    Dianie teraz na pewno nie jest łatwo ;c Współczuje jej, ale mam nadzieję że ta terapia im pomoże i że Iker w końcu zawalczy o swoją żonę :*
    Czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń