Kiedy wstał
z samego rana, jej wciąż nie było. Zapowiadał się dla niego bardzo szalony
dzień. Musiał jechać do niej i przeprosić za to totalne nieporozumienie. Jechać
na terapię a po tym wszystkim na przedmeczowy trening. Istny cyrk.
Wziął
orzeźwiający prysznic, po którym momentalnie się obudził. Zrobił na szybko
śniadanie i kawę, po czym biorąc torbę z rzeczami na trening, wyszedł z domu.
Wsiadł do auta, wrzucając torbę na tylne siedzenie i ruszył z podziemnego
parkingu. Jechał wolniej niż przez ostatnie dni. Zatrzymał się przed firmą
swojej żony i zauważył już pojazdy kilku jej pracowników. Czyli ona na pewno
już musi być. Zawsze jak było jej źle, przychodziło do pracy wraz ze wschodem
słońca a wychodziła w środku nocy.
Wszedł do firmy, budząc tym samym małe poruszenie wśród pracowników.
Doskonale wiedzieli, że ich szefowa jest żoną najlepszego bramkarza jednak to
wciąż był dla nich rzadki widok, hiszpańskiego bramkarza w pracy swojej żony.
- Jest już
Diana? – zapytał się jej sekretarki, która pokiwała twierdząco głową. Wszedł do
jej gabinetu, nie pukając w drzwi. Jak zwykle siedziała skupiona nad projektem
mieszkania, które miała urządzać. Podniosła wzrok na niego po czym na nowo
skupiała się nad kartkami i materiałami.
-Możesz być
zła. Ale ona sama tam przyszła i po prostu zaczęła mnie całować. Starałem się
to zaprzestać, ale nie udawało się. To miał być nasz wieczór. Zrobiłem lasagne,
twoją ulubioną – mówił i z każdym słowem zbliżał się do jej biurka. Nie mogła
na niego nie patrzeć. Kiedy stanął tuż za jej fotelem, odwrócił ja tak, że
teraz jej twarz skierowana była w jego stronę.
- Wczoraj
nawet zmieniłem numer, by przestała do mnie wydzwaniać. Nie zrozumiała, że chcę
ratować coś co między nami kiedyś było piękne i napawało mnie dumą.
-
Przysięgasz na swojego brata, że to ona sama przyszła do naszego mieszkania? –
spytała lekko drżącym głosem, a on pokiwał głową, przykładając prawą dłoń do
swojego serca.
- Przysięgam
– odpowiedział i spojrzał w jej brązowe
tęczówki.
- W takim
razie ci wierzę. – powiedziała i powróciła do swojej poprzedniej czynności. On
odszedł od niej i stanął w progu drzwi do jej gabinetu.
- Do
zobaczenia w domu, Diana. – wyszeptał i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.
Mogła mu nie
uwierzyć w żadne jego słowo, jednak za mocno go kochała, by nie wierzyć. Mieli naprawiać swoje małżeństwo, a podstawą
do tego było przede wszystkim zaufanie i szczera, otwarta rozmowa. Nagle do jej
pomieszczenia wpadł jej asystent.
- Masz? –
spytała, młodziutkiego chłopaka, a on pokiwał głową.
- Powołałem
się na panią, tak jak pani kazała. Od razu mi dali. – mówił, szybko oddychając.
- Dziękuję
ci bardzo – uśmiechnęła się do niego, kiedy dawał jej bilet na dzisiejszy mecz
Realu Madryt z Celtą Vigo. – Na pewno dostaniesz premię.
Chłopak się
wyszczerzył i wyszedł z jej gabinetu.
On pędził na
spotkanie do poradni małżeńskiej.
Zaparkował samochód na dwóch miejscach parkingowych i wybiegł z auta,
zamykając go. Wszedł, szarpiąc za drzwi i kiedy stanął przed drzwiami do
gabinetu ich terapeutki, starał się uspokoić swój oddech. Wszedł, uprzednio
pukając w drzwi.
Usiadł na
kanapie , opierając łokcie na kolanach.
- Jak się
czujesz? – spytała się pani Margarett, patrząc na bramkarza Realu Madryt.
- Bywało
lepiej, dziękuje. – odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Dlaczego?
- Z samego
rana byłem u żony, a firmie. Musiałem ją przeprosić za zajście, które miało
wczoraj miejsce. Moja – zawiesił się, trudno było mu się przyznać, że miał
kogoś innego po za swoją Dianą – kochanka przyszła do naszego mieszkania… Diana
to zobaczyła i wybiegła. – westchnął i na chwilkę przymknął oczy.
- Dlaczego
zacząłeś zdradzać żonę? – dopytywała się terapeutka. Zapadła chwila ciszy. Iker
musiał poskładać swoje myśli do jednej całości.
- Był pewien
okres w naszym życiu, kiedy to Diana miała dużo pracy. Wracała w środku nocy i
kładła się na kanapie, by mnie nie obudzić. Przez to zaczęły się nasze kłótnie.
Ja jestem z natury spokojnym człowiekiem, ale kłótni z ukochaną mi osobą, nie
lubię. Po prostu wychodziłem z mieszkania, trzaskając drzwiami. Zarzucała mi
wtedy, że się nią nie interesuje. Interesowałem się na swój sposób, jednak dla
niej nie było to przekonywujące. Tak
mijały dni, tygodnie i przez przypadek poznałem taką jedną.
- I od wtedy
prowadziłeś podwójne życie?
- Tak. Żony
i tak nie widywałem, a sam po prostu dostawałem bzika. Wiem, że teraz to był ogromny cios dla Diany…
Kocham ją.
Jeszcze
chwilę rozmawiali, kiedy Iker musiał zakończyć dzisiejsze spotkanie. Wsiadł w
samochód i szybko jechał na Santiago Bernabeu. W szatni przywitał się z
kolegami z kolegami z drużyny i zaczęli przedmeczowy trening.
Stał przed
wejściem na murawę. W ręku trzymał proporczyk . Był bardzo opanowany, jak
zawsze. Kiedy sędziowie ruszyli, on tuż za nimi. To co się działo w ostatnich
dniach, w jego życiu, było jednym wielkim cyrkiem. Kiedy przywitał się z
kapitanem Celty Vigo i z sędziami, chwilę rozejrzał się na trybunach i dostrzegł ją, przepraszającą kibiców, by
dostać się na swoje miejsce. Pomachała mu delikatnie, a on ucieszył się w głębi
serca. Brakowało mu od jakiegoś czasu wsparcia na boisku.
Kiedy sędzia
zagwizdał, on stał już na bramce. Krzyczał do kolegów, a kiedy po raz pierwszy
musiał interweniować, krzyknął do obrońców by wzięli się wreszcie do roboty, a
nie rozmawiali. Ona siedziała na trybunach, mocno zaciskając kciuki, patrząc
cały czas w jego stronę. Można powiedzieć, że ponownie była dumna ze swojego
męża. Udzieliła jej się atmosfera panująca na Santiago Bernabeu i dopingowała
Królewskich. Kiedy zakończył się mecz, ona stała i czekała przed szatnią
gospodarzy. Iker był jednym z tych co wychodzą jako pierwsi. Chodziła parę
kroków w jedną stronę, kilka w drugą, kiedy usłyszała dźwięk otwieranych
drzwi. Odwróciła się w jego stronę, a
ten rzucił torbę na ziemię i uniósł ją.
- Postaw
mnie na ziemi, bo uznam, że jesteś psychicznie chory – zaśmiała mu się do ucha.
Poczuł się jak kiedyś, jak między nimi wszystko było poukładane i wzorowe.
- Idziemy
gdzieś? – zapytał, stawiając swoją żonę na betonie stadionu.
- Nie jesteś
zmęczony? – odpowiedziała pytaniem, a on pokręcił głową. Kiedy ją zobaczył,
całe zmęczenie gdzieś się ulotniło.
Wyszli ze stadionu na parking. Bramkarz zostawił swoją torbę w samochodzie i
razem z żoną poszli do swojego ulubionego baru. Zajęli tam stolik przy
ściemnianej lampie i zamówili po małej kolacji.
- Czuję, że
szybko wracamy do tego co było kiedyś – zaczęła, patrząc mu głęboko w oczy. On
dotknął jej dłoni i schował je w swoje ręce. Im obojgu brakowało takich
zwykłych, ludzkich gestów. Kto by pomyślał, że jedna wizyta u specjalisty
odmieni ich życie. W dodatku na lepsze.
Iker
zapłacił za kolację i wrócili pod stadion, trzymając się za ręce. Diana
wybaczyła bramkarzowi zdradę. Gdzieś w kącie jej głowy to wciąż siedziało,
jednak bardzo chciała zmienić ich życie.
- Cieszę
się, że nie odszedłeś, że chciałeś to ze mną naprawić – stanęli przed jego samochodem.
-
Przysięgliśmy sobie coś przed Bogiem – odpowiedział i otworzył jej drzwi. Ona
wsiadła i po chwili byli już w drodze do domu. Owszem, przysięgli sobie miłość
aż do śmierci, jednak czy przysięga małżeńska jest jedynym powodem, by chcieć
naprawić relacje?
Weszli do
mieszkania i Iker złapał małżonkę za dłoń i pociągnął do salonu. Otworzył barek
i wyjął z niego czerwone wino. Rozlał je do dwóch kieliszków, znajdujących się
na stole. Ona wyjęła z komody albumy i usiedli na dywanie. Oglądali strona po stronie
i wspominali tamte, w pewnym sensie beztroskie czasy, pełne zrozumienia,
większej miłości i zaufania. Oboje uśmiechali się na zdjęcia gdzie byli sami.
Gdzie przytulali się, bądź całowali. Brakowało im takiego wyjazdu, który mógłby
ich tylko do siebie zbliżyć. Kiedy przewrócili ostatnia kartę swoich wspomnień,
butelka wina zrobiła się pusta. Iker objął Dianę w pasie i po prostu się
przytulił.
-
Przepraszam za to, że teraz jest jak jest. Ja zawiniłem – wyszeptał jej do
ucha, powodując przyjemne dreszcze. Tak działał na nią jego głos.
- Oboje
jesteśmy winni. Ja pracowałam za dużo, przez co ty poczułeś się zaniedbany.
Kiedy ja potrzebowałam ciebie, ty nie miałeś czasu dla mnie. Pogubiliśmy się w
pewnym momencie naszego życia, ale najważniejsze jest to, że chcemy to naprawić
– oparła głowę na jego ramieniu.
W dość
szybkim tempie to wszystko zaczęło się naprawiać. Oboje pragnęli wrócić do tego
co było kiedyś i udawało im się to.
Nawet nie
wiedział, kiedy jego żona usnęła mu na ramieniu. Odstawił kieliszek, przytrzymując
jej głowę, a potem wziął ją na ręce i zaniósł do ich sypialni. Okrył ją kołdrą
i stanął w progu drzwi. Patrzał na jej spokojny oddech i niewinny wyraz twarzy.
Mijały sekundy, minuty, godziny. Wspominał najpiękniejsze momenty, jak byli w
Paryżu na wieży Eiffla. Tam się jej oświadczył, wykrzykując jej, jak bardzo ją
kocha. Pisały o tym wszystkie francuskie gazety, a potem cały świat. Uśmiechnął
się pod nosem, wspominając również ochrzan jaki dostał od trenera, za ten
„wybryk” jak to określał Mourinho. Przymknął drzwi od sypialni i wziął się na
porządkowanie salonu.
___________
ah, znów połączyłam odcinki bo jakieś krótkie wychodziły. I przez to skraca się ilość rozdziałów dodanych tutaj. z 11 już się zrobi 9. Dziwnie będzie.
Bardzo lubię to opowiadanie, może to ze względu na Ikera :)
Mam nadzieję, że się jakoś podoba ^^
Oczywiście, że bardzo się podoba!
OdpowiedzUsuńTo dopiero czwarty rozdział, więc wnioskuję, że jeszcze tutaj nimi narozrabiasz :P
Czekam na kolejny ;**
Alez ten Iker mnie irytuje! Jak on mogl zdradzic taka fajna babke jak Diana? I jak ona mu wybaczyla? Coz milosc jest glupia i slepa ;-)
OdpowiedzUsuńIker bardzo wkurzający jest, ale co poradzić... to w końcu Iker i jest cudowny <3
OdpowiedzUsuńNie pojmuję jego poczynań, ale czekam jak to rozwiniesz. Pozdrawiam ;*
Przepraszam, że nie komentowałam wcześniej, ale uciekłam na chwilę z blogosfery i już wracam! :D
OdpowiedzUsuńI ten i poprzedni rozdział cudowny, cieszę się, że zaczyna im sie układać, ale ja, jak to ja, pisząca wiecznie czarne scenariusze panna Wiktoria, czuję, że zdarzy się jeszcze coś złego.
Mi też podoba się strasznie to opowiadanie! I nie wiem, czy też ze względu na Ikera... To chyba pierwsze tak dobre opowiadanie jakie czytam o losach bohaterów już po ślubie. Zwykle trafiam na blogi gdzie bohaterowie nie mogą ułożyć sobie życia, a tu już ustatkowane małżeństwo z problemami. To wydaje mi się ciekawsze :D
Pozdrawiam i czekam na nowy!!
:*