czwartek, 8 maja 2014

05. Just one week. For us



Kiedy się przebudziła w środku nocy, zobaczyła, że miejsce obok niej jest puste. Wstała, przecierając oczy i udała się do salonu, gdzie zobaczyła go, pogrążonego w swoich myślach. Podeszła do niego i delikatnie położyła mu dłonie na ramionach. Odwrócił się i ucałował jej prawą dłoń.
- O czym tak myślisz? – spytała, siadając obok niego na kanapie.
- O meczu, o tym, że czułem się szczęśliwy, kiedy tam byłaś. Tego mi brakowało od dłuższego czasu. Chciałbym by na jednym razie się  nie skończyło – wziął jej dłoń w swoją i spojrzał na nią pełen nadziei.
- Obiecuję, że będę przychodzić – ucałowała jego policzek i oparła głowę o jego ramię. Postanowili, że odpuszczą sobie terapię w poradni małżeńskiej. Wiedzieli już w czym tkwi problem i będą starali się iść w tym kierunku. Dużo rozmów prosto z serca, to jest klucz do sukcesu.
Następnego dnia obudzili się razem na kanapie. Iker wstał rozmasowując sobie kark i podobnie było z nią. Wstała  i udała się do kuchni, by wstawić wodę na kawę oraz zrobić jakieś śniadanie. Poczuła jego dłonie na swoich biodrach. Przeszyły ją przyjemne dreszcze, kiedy swoją brodą dotknął jej nagiego ramienia.
- Wyjedźmy gdzieś. Zajmijmy się tylko i wyłącznie sobą – powiedział ochrypłym głosem, całując jej ramię.
- Zajmę się tym – uśmiechnęła się do niego. Ucałował jeszcze jej skroń i udał się do łazienki. Czuła, że powoli wszystko wraca do normy. Wystarczy tylko chcieć, a wszystko da się osiągnąć. Kroiła pomidora, kiedy skaleczyła się w palec.
- Cholera jasna – syknęła pod nosem. Przyłożyła palec pod wodę – Iker! – krzyknęła. Ten wyleciał z łazienki, lekko zdezorientowany.
- Znajdź mi jakiś plaster – pokazała mocno krwawiącą ranę.
- Plaster tu nie wystarczy- powiedział i wyciągnął bawełniany płatek i bandaż. Polał wodą utlenioną ranę by odkazić i zrobił opatrunek.
- Nie można cię nawet na sekundę zostawić samej – uśmiechnął się i spojrzał na nią.
Od popołudnia siedziała przed komputerem. Musiała wziąć się do roboty, by wyrobić się z projektem. On siedział na dywanie i patrzał się w telewizor. Wspominał sobie każdego strzelonego mu karnego, jak i te, które obronił. Ta adrenalina, ten stres i strzał…
- Gdzie chcesz jechać? – usłyszał głos swojej żony.  Odwrócił się i spojrzał na nią.
- Gdzieś gdzie nas jeszcze nie było – uśmiechnął się zachęcająco i podszedł do niej, opierając się o biurko rękami i wpatrując się w matrycę laptopa. Widział jak zamyka kilka ofert wyjazdu do Egiptu, Turcji i Grecji.
- Co ty na to, jakbyśmy pojechali na tydzień do Wenecji? -  pokiwał głową. Spodobała mu się ta oferta. Załatwili wszystkie formalności przez internet.
- Tylko teraz kwestia załatwienia wolnego u Floerentino Pereza.
- Masz dar przekonywania. Na pewno się zgodzi. Zawsze się zjawiałeś na treningach, nigdy nie brałeś chorobowego… zawsze byłeś. Zgodzi się – położyła dłonie na jego koszuli.
Trudno było jej się przemóc do robienia takich normalnych gestów jak przytulenie. Mąż, który zdradził jest inną, obcą osobą, jednak jeśli oboje chcą cokolwiek zmienić w swoim życiu, muszą zapomnieć o przeszłości i żyć teraźniejszością.
Było to trudne, jednak robiła to dla ich wspólnego dobra.

Następnego dnia poszedł na poranny trening. Całkowicie skupił się na swojej pracy a zarazem jego pierwszą miłością i pasją. Trener nie miał co niego żadnych wątpliwości. Był idealny pod każdym względem. Spokojny, z doświadczeniem. Idealny kapitan drużyny.
Po dwugodzinnym treningu, całą grupą udali się do szatni. Wykąpali się pod prysznicami, kiedy zaczepił go Xabi. Praktycznie w szatni siedzieli już sami.
- Jak tam u was? – zagadał Alonso, siadając obok przyjaciela.
- Jakoś się układa. Wiem, że jej jest bardzo trudno. W końcu gdyby ona mnie zdradzała, ja nie chciałbym jej znać, ale doceniam to, że się stara o tym zapomnieć. Jest skarbem, a nie kobietą. – westchnął bramkarz – Muszę pogadać z Perezem. Chcemy wyjechać z Dianą do Wenecji.
- Dobry pomysł. Dobrze wam to zrobi. Byliście według mnie idealną, dobraną parą. Nie wiem co bym zrobił, jakbyście postanowili się rozwieść… Dobrze, że zdecydowaliście się to wszystko naprawić. Muszę się śpieszyć. Obiecałem dzieciakom, że jak wrócę to z nimi zagram – Xabi wstał i zaczął się ubierać, a potem pakować.
- Zazdroszczę – uśmiechnął się Iker, na samą myśl o dzieciach przyjaciela. Były naprawdę słodkie i samy by chciał mieć kiedyś dzieci, oczywiście z Dianą. Nie wyobrażał już sobie by mógł ją skrzywdzić kolejną zdradą.
- Może i wy się doczekacie – odparł Alonso i wyszedł z szatni, gdzie Casillas został już sam.
Po przebraniu się, poszedł do prezesa Realu. Zanim zapukał wziął głęboki oddech. Po usłyszeniu cichego proszę , wszedł do środka i przywitał się z Perezem.
- Witaj Iker, co cię tu do mnie sprowadza. Coś jest nie tak z kimś z drużyny? – uścisnęli sobie dłonie i usiedli na fotelach.
- Nie, wszystko w porządku z nimi. Bardziej chodzi o mnie. Chciałbym wziąć tydzień wolnego. Moje małżeństwo wisi na włosku i wyjazd jest naszą praktycznie ostatnią deską ratunku…
- Rozumiem twoją sytuację. Wiem, że nigdy nie chorujesz i wolne ci się po prostu należy. Jedź i naprawiaj swoje małżeństwo, bo to jest najważniejsze w życiu… Oczywiście zaraz po piłce nożnej – oboje się zaśmiali. – Od kiedy chcesz to wolne?
- Od poniedziałku.
- Nie ma sprawy. Poinformuje Mourinho.
- Dziękuję bardzo – powiedział Iker – To wiele dla mnie znaczy – uścisnęli sobie dłonie na pożegnanie i wyszedł z biura prezesa, wypuszczając głośno zalegające powietrze. Nie sądził, że rozmowa z Perezem jest aż taka … stresująca?
Udał się zadowolony do swojego auta, wrzucając torbę na tylne siedzenie.
_______
opowiadanie było pisane, jak trenerem był jeszcze Mourinho, więc wiecie :)
Trzymajcie mocno kciuki, jestem na półmetku matur. 

3 komentarze:

  1. O jejku... cudowny rozdział, naprawdę! Xabi wie co gada. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspólny wyjazd to dobry krok naprzód w ich przypadku :)
    Iker dostał wolne, więc nie ma się co martwić ;))
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że ten wyjazd dobrze im zrobi.
    Może wrócą z niego już w trójkę? :D
    Czekam na nowy!

    OdpowiedzUsuń