środa, 11 czerwca 2014

08. Better time



Szybko minął im ten tydzień  w Wenecji. Napawali się sobą całymi dniami, leniuchując w łóżku lub zwiedzając miasto, robiąc mnóstwo zdjęć przy tym. Siedzieli już w samolocie powrotnym do Madrytu.  Diana opierała głowę o ramię Ikera, a ten całował jej czoło co jakiś czas.
- To był wspaniały czas – szepnął jej na ucho, wywołując na jej twarzy szeroki uśmiech. Wzbili się w powietrze i podróż do domu trwała – jak im się wydawało- o wiele krócej, niż jak lecieli tam. Nie chcieli by ten magiczny czas się skończył. Pod wieczór byli już w Madrycie i czekali, aż przyjaciel Ikera – Xabi, po nich przyjedzie. Sam zdeklarował się do tego. Chciał jako pierwszy zobaczyć odmienione małżeństwo. Kiedy przyjechał wcale nie zdziwił się widząc swojego przyjęcia, całującego Dianę. Uśmiechnął się widząc ich takich zakochanych. Zupełnie jakby to wszystko się zaczynało!
Zatrąbił do niech, by wiedzieli iż ich szofer już przyjechał.
Odsunęli się od siebie i pomachali Xabiemu. Otworzyli bagażnik i włożyli tam swoje torby. Wsiedli do auta, witają się jeszcze raz z pomocnikiem Realu Madryt.
- Widzę, że wyjazd zaliczacie do bardzo, ale to bardzo udanych? – zaczął Xabier, a małżeństwo zgodnie przytaknęło. Przez drogę do domu, opowiadali mu o Wenecji.
- Koniecznie musimy pokazać wam zdjęcia. Kiedy macie czas? – spytała Diana, patrząc w lusterko na przyjaciela swojego męża.
- Dogadam się jeszcze z Nagore i umówimy się. – Xabi się uśmiechnął, kiedy dojechali już na parking apartamentowca. Iker i Diana serdecznie podziękowali za podwózkę i zaprosili pomocnika z żoną na jakąś kolację.
- To my się jeszcze z Ikerem zgadamy na treningu czy coś. Do zobaczenia! – pożegnali się i weszli do mieszkania, kiedy Alonso już dawno odjechał z parkingu.

Następnego dnia oboje wstają trochę zmęczeni. Czas wrócić do rzeczywistości, którą jest praca i dom. Diana zrobiła śniadanie dla ich obojga, kiedy Iker brał orzeźwiający prysznic.
Zjedli wciąż wspominając sobie czas spędzony w Wenecji. Czas, który był im potrzebny do naprawienia więzi między nimi.
- Każdy nam mówił, że jesteśmy dla siebie stworzeni, pamiętasz? – powiedział bramkarz, pijąc ciepłą kawę.
- Tak – zaśmiała się Diana. Wszyscy zawodnicy Realu Madryt i reprezentacji, mówili że do siebie pasują, że Bóg stworzył tych dwoje tylko po to by żyli razem.
- Czas się zbierać do pracy – on wstał i pozbierał naczynia, które włożył do zmywarki. Jego żona ostatni raz przesunęła szminką po ustach i była gotowa do wyjścia.
Wyszli z mieszkania, obejmując się w pasie. Teraz wyglądali jak szczęśliwe małżeństwo, któremu wszystko się układa. Pożegnali się przy jej samochodzie i każdy odjechał w swoją stronę.

Siedziała przy biurku, wymyślając kolory do wnętrza. Nie mogła wybrać pomiędzy piaszczystą plażą, a zachodem słońca. Oba kolory wydawały jej się idealne do salonu. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Powiedziała proszę i zobaczyła w drzwiach swoją przyjaciółkę.
- Nagore! – uśmiechnęła się, wstając z krzesła. Dawno ze sobą nie rozmawiały.
- Witaj kochana! Przeszkadzam? – żona Alonso spojrzała na nią, a ta pokręciła głową.
- Piaszczysta plaża czy zachód słońca? – pokazała jej plansze z kolorami do salonu.
- Zdecydowanie zachód słońca – zaśmiała się i usiadła przy biurku, na wprost Diany. - I jak tam u ciebie? Słyszałam od Xabiego, że o wiele lepiej – uśmiechnęła się i spojrzała wyczekująco na przyjaciółkę.
- Jest jak jeszcze nigdy dotąd. Myślę, że oboje się zmieniliśmy i jeszcze bardziej się rozumiemy. A właśnie, może jutro wpadlibyście na kolację do nas?
- Bardzo chętnie! Dzieci zostawimy pod opieką mojej mamy, bo przyjechała do nas. Nie ma problemu. O której?
- Może koło osiemnastej?
-Pewnie, pasuje! – uśmiechnęła się Nagore. – Chciałam cię wyciągnąć na zakupy…Dasz się skusić?
- Może być za jakieś dwie godziny w Centrum? Jeszcze trochę mam pracy – pokazała jej niedokończony jeszcze projekt wnętrza domu.
- Nie ma problemu, to do zobaczenia – wstała i wyszła, posyłając przyjaciółce uśmiech.
W szybkim tempie zaczęła dokańczać projekt a następnie wysłała go właścicielom na maila. Zawsze tak robiła, bo a nóż zrobi, a im się nie spodoba.
Wyłączyła komputer, schowała klucze do torebki i wyszła z firmy, żegnając się z pracownikami.  Wsiadła do auta i wybrała numer do męża, by powiedzieć mu, że jedzie na zakupy z Nagore.
- W porządku. – odpowiedział Iker.
- I wpadną do nas jutro na kolację, tak więc zrobię jeszcze zakupy spożywcze.
- To jak będziesz już na parkingu, to zadzwoń. Zejdę i ci pomogę z zakupami.
- Dobrze. Do zobaczenia! – rozłączyła się i wyjechała w stronę Centrum.

Punktualnie o piętnastej spotkała się z Nagore w kawiarni, która zawsze była miejscem ich spotkań. Stamtąd udały się do butików, gdzie pokupowały kilka koszulek. W innym zaś wybrały po dwie sukienki typowo letnie jak i buty na koturnie. Miały podobny gust.
O koło szóstej zakończyły maraton po sklepach. Pożegnały się całusem w policzek i pojechały.  Diana po drodze wstąpiła jeszcze do sklepu spożywczego i pokupowała najpotrzebniejsze artykuły na jutrzejszą kolację. Wróciła do domu totalnie zmęczona, a Iker pownosił zakupy z jej auta.
____________
bach bach bach, wstawiam na szybkiego bo się dalej pakuję ;c

3 komentarze:

  1. Nie masz im tu już nic psuć, kapiszi?
    Pięknie mają!
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się cieszę, że im się tak układa! I mam nadzieję, że będzie już tak do końca. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super że im się układa! :D Mam nadzieje że nic nie zepsujesz :)) Szkoda, że z każdym rozdziałem jesteś coraz bliżej końca, bo naprawdę kocham to opowiadanie!
    Czekam na nowy! ♥

    OdpowiedzUsuń