Szybko minął
im ten tydzień w Wenecji. Napawali się
sobą całymi dniami, leniuchując w łóżku lub zwiedzając miasto, robiąc mnóstwo
zdjęć przy tym. Siedzieli już w samolocie powrotnym do Madrytu. Diana opierała głowę o ramię Ikera, a ten
całował jej czoło co jakiś czas.
- To był
wspaniały czas – szepnął jej na ucho, wywołując na jej twarzy szeroki uśmiech.
Wzbili się w powietrze i podróż do domu trwała – jak im się wydawało- o wiele
krócej, niż jak lecieli tam. Nie chcieli by ten magiczny czas się skończył. Pod
wieczór byli już w Madrycie i czekali, aż przyjaciel Ikera – Xabi, po nich
przyjedzie. Sam zdeklarował się do tego. Chciał jako pierwszy zobaczyć
odmienione małżeństwo. Kiedy przyjechał wcale nie zdziwił się widząc swojego
przyjęcia, całującego Dianę. Uśmiechnął się widząc ich takich zakochanych.
Zupełnie jakby to wszystko się zaczynało!
Zatrąbił do
niech, by wiedzieli iż ich szofer już przyjechał.
Odsunęli się
od siebie i pomachali Xabiemu. Otworzyli bagażnik i włożyli tam swoje torby.
Wsiedli do auta, witają się jeszcze raz z pomocnikiem Realu Madryt.
- Widzę, że
wyjazd zaliczacie do bardzo, ale to bardzo udanych? – zaczął Xabier, a
małżeństwo zgodnie przytaknęło. Przez drogę do domu, opowiadali mu o Wenecji.
- Koniecznie
musimy pokazać wam zdjęcia. Kiedy macie czas? – spytała Diana, patrząc w
lusterko na przyjaciela swojego męża.
- Dogadam
się jeszcze z Nagore i umówimy się. – Xabi się uśmiechnął, kiedy dojechali już
na parking apartamentowca. Iker i Diana serdecznie podziękowali za podwózkę i
zaprosili pomocnika z żoną na jakąś kolację.
- To my się
jeszcze z Ikerem zgadamy na treningu czy coś. Do zobaczenia! – pożegnali się i
weszli do mieszkania, kiedy Alonso już dawno odjechał z parkingu.
Następnego
dnia oboje wstają trochę zmęczeni. Czas wrócić do rzeczywistości, którą jest
praca i dom. Diana zrobiła śniadanie dla ich obojga, kiedy Iker brał
orzeźwiający prysznic.
Zjedli wciąż
wspominając sobie czas spędzony w Wenecji. Czas, który był im potrzebny do
naprawienia więzi między nimi.
- Każdy nam
mówił, że jesteśmy dla siebie stworzeni, pamiętasz? – powiedział bramkarz,
pijąc ciepłą kawę.
- Tak –
zaśmiała się Diana. Wszyscy zawodnicy Realu Madryt i reprezentacji, mówili że
do siebie pasują, że Bóg stworzył tych dwoje tylko po to by żyli razem.
- Czas się
zbierać do pracy – on wstał i pozbierał naczynia, które włożył do
zmywarki. Jego żona ostatni raz przesunęła szminką po ustach i była gotowa do
wyjścia.
Wyszli z
mieszkania, obejmując się w pasie. Teraz wyglądali jak szczęśliwe małżeństwo,
któremu wszystko się układa. Pożegnali się przy jej samochodzie i każdy
odjechał w swoją stronę.
Siedziała
przy biurku, wymyślając kolory do wnętrza. Nie mogła wybrać pomiędzy
piaszczystą plażą, a zachodem słońca. Oba kolory wydawały jej się idealne do
salonu. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Powiedziała proszę i zobaczyła w drzwiach swoją przyjaciółkę.
- Nagore! –
uśmiechnęła się, wstając z krzesła. Dawno ze sobą nie rozmawiały.
- Witaj
kochana! Przeszkadzam? – żona Alonso spojrzała na nią, a ta pokręciła głową.
-
Piaszczysta plaża czy zachód słońca? – pokazała jej plansze z kolorami do
salonu.
-
Zdecydowanie zachód słońca – zaśmiała się i usiadła przy biurku, na wprost
Diany. - I jak tam u ciebie? Słyszałam od Xabiego, że o wiele lepiej –
uśmiechnęła się i spojrzała wyczekująco na przyjaciółkę.
- Jest jak
jeszcze nigdy dotąd. Myślę, że oboje się zmieniliśmy i jeszcze bardziej się
rozumiemy. A właśnie, może jutro wpadlibyście na kolację do nas?
- Bardzo
chętnie! Dzieci zostawimy pod opieką mojej mamy, bo przyjechała do nas. Nie ma
problemu. O której?
- Może koło
osiemnastej?
-Pewnie,
pasuje! – uśmiechnęła się Nagore. – Chciałam cię wyciągnąć na zakupy…Dasz się
skusić?
- Może być
za jakieś dwie godziny w Centrum? Jeszcze trochę mam pracy – pokazała jej
niedokończony jeszcze projekt wnętrza domu.
- Nie ma
problemu, to do zobaczenia – wstała i wyszła, posyłając przyjaciółce uśmiech.
W szybkim
tempie zaczęła dokańczać projekt a następnie wysłała go właścicielom na maila.
Zawsze tak robiła, bo a nóż zrobi, a im się nie spodoba.
Wyłączyła
komputer, schowała klucze do torebki i wyszła z firmy, żegnając się z
pracownikami. Wsiadła do auta i wybrała
numer do męża, by powiedzieć mu, że jedzie na zakupy z Nagore.
- W
porządku. – odpowiedział Iker.
- I wpadną
do nas jutro na kolację, tak więc zrobię jeszcze zakupy spożywcze.
- To jak
będziesz już na parkingu, to zadzwoń. Zejdę i ci pomogę z zakupami.
- Dobrze. Do
zobaczenia! – rozłączyła się i wyjechała w stronę Centrum.
Punktualnie
o piętnastej spotkała się z Nagore w kawiarni, która zawsze była miejscem ich
spotkań. Stamtąd udały się do butików, gdzie pokupowały kilka koszulek. W innym
zaś wybrały po dwie sukienki typowo letnie jak i buty na koturnie. Miały
podobny gust.
O koło
szóstej zakończyły maraton po sklepach. Pożegnały się całusem w policzek i
pojechały. Diana po drodze wstąpiła
jeszcze do sklepu spożywczego i pokupowała najpotrzebniejsze artykuły na
jutrzejszą kolację. Wróciła do domu totalnie zmęczona, a Iker pownosił zakupy z
jej auta.
____________
bach bach bach, wstawiam na szybkiego bo się dalej pakuję ;c
Nie masz im tu już nic psuć, kapiszi?
OdpowiedzUsuńPięknie mają!
Czekam na kolejny!
Ale się cieszę, że im się tak układa! I mam nadzieję, że będzie już tak do końca. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńSuper że im się układa! :D Mam nadzieje że nic nie zepsujesz :)) Szkoda, że z każdym rozdziałem jesteś coraz bliżej końca, bo naprawdę kocham to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy! ♥